środa, 12 października 2022

Relacja nr 3. Niewyjaśnione zjawiska w życiu kilkorga twardo stąpających po Ziemi realistów. Część czwarta.

 

Relacja 3. 

Odwiedziny zmarłej babci, które zerwały ze snu zmęczonego daleką podróżą architekta.


W tym odcinku wypada nam przenieść się ze szkoły w Chechle aż na głębokie południe kraju.
Rzecz ma swe źródło w Cieszynie, a finał we Wrocławiu. 
Zmienia się nie tylko miejsce lecz także bohaterowie wydarzenia.

Oto uczestnicy tego suspensu:

* główny bohater - architekt - mąż i ojciec, ale też siostrzeniec i wnuk,
* żona architekta, także architekt, z ich ośmioletnią córką, 
* ciotka architekta - emerytka-erudytka z wykształceniem geograficznym, uprawiająca z zapałem swój przepiękny ogród,
* babcia architekta, która przybyła z innego świata, by uspokoić wnuka.

Najważniejszym rekwizytem tego theatrum jest portret babci Stasi.


Portret Stanisławy Bigdy
(de domo Farnik) 
pędzla Idy Münzberg,
namalowany w roku 1925.
Olej na płótnie.
Fot. Archiwum rodzinne.















Było piękne lato roku 1999. Małżeństwo architektów wracało do Wrocławia z wakacji w Rabce wraz ze swoją pociechą. Przyglądając się samochodowej mapie - żona zaproponowała, by zboczyli nieco z głównej trasy, aby odwiedzić dawno nie widzianą ciocię męża w Cieszynie. Tak też uczynili.
Po przyjeździe na miejsce ciocia Irena przyjęła ich bardzo serdecznie. Pogawędkom nie było końca. Wspominała wraz ze swym siostrzeńcem dawne czasy, kiedy to wielokrotnie spędzał on u swej babci Stasi i cioci Ireny nie tylko wakacje, ale chodził nawet do szkoły w Cieszynie przez kilka lat.
Ciocia przypomniała żartobliwie wesołe scenki z ówczesnego życia, między innymi nieświadome faux pas, jakiego dopuścił się kilkuletni siostrzeniec wobec pulchnej sąsiadki, wskazawszy wymownie na jej imponujący biust, zadając jednocześnie pytanie:
- Ciociu, a dlaczego panie mają z przodu takie "garby"?
Otrzymał w odpowiedzi wyczerpujące wyjaśnienie, do czego służą wspomniane "garby" malutkim dzieciom - noworodkom, które uwielbiają pić mamine mleko, będące ich jedynym pokarmem w pierwszych miesiącach życia. 
Miło było też przypomnieć sobie zabawy z pocieszną tchórzofretką, która po skosztowaniu krztyny masełka z kuchennego stołu kiwała z uwielbieniem główką, kołysząc się na boki, jakby dziwiąc się i zachwycając jednocześnie wspaniałym przysmakiem.
Równie ciepłe wspomnienia przywołał kogut japońskiej miniaturowej rasy (Shamo), który "chadzał" z młodym siostrzeńcem cioci na spacery, siedząc mu na ramieniu, tchórzofretka natomiast grzała się wówczas za pazuchą, a przy nodze dumnie kroczył pies Ares o spokojnym (wbrew nadanemu mu imieniu) usposobieniu.





Kiedy późnym popołudniem nadszedł nieubłaganie czas powrotu do Wrocławia - ciocia przekazała siostrzeńcowi i jego żonie wspaniałe prezenty. Były to przedmioty dla Ireny najdroższe: kronika rodzinna (którą przez wiele lat prowadziła, umieszczając tam ocalałe, unikatowe wręcz familijne fotografie) i portret babci Stasi, namalowany w 1925 roku przez znaną i cenioną w przedwojennym Cieszynie malarkę Idę M
ünzberg.
Babcia była dla swego wnuka osobą niezwykle bliską, rozumieli się bez słów. Tym bardziej więc jej portret stał się wspaniałą pamiątką po wizycie w dawno nie odwiedzanym przez wnuka gnieździe rodzinnym. 
Na portrecie babcia Stasia miała zaledwie 25 lat (urodziła się bowiem dokładnie w roku 1900!) - była więc uroczą, młodziutką kobietą, zerkającą z płótna nieco nostalgicznie w dal...

Po przyjeździe do Wrocławia okazało się, że na ścianie pokoju małżonków, centralnie nad fotelem ustawionym obok biurka - istnieje jakiś nie zauważony przez nikogo wcześniej gwóźdź, na którym zawieszony od razu, przywieziony z Cieszyna portret babci znalazł właściwe miejsce.
Ku zaskoczeniu małżonków tak idealnie wpasował się we wnętrze, że nie wymagał już zupełnie żadnej dodatkowej korekty.
Rodzina szybko udała się na spoczynek po dalekiej podróży.
Żona ze względu na zaziębienie położyła się osobno - w pokoju z portretem, natomiast mąż ułożył się do snu w pokoju córki.

Nad ranem, ale jeszcze o zmroku, śpiący - wydawałoby się głęboko - architekt doznał przedziwnego uczucia, które powoli wybudzało go ze snu. Odczuwał najwyraźniej, że ktoś pochyla się nad nim z uwagą i troską, zupełnie tak, jak niegdyś jego kochana babcia Stasia.
Kiedy był małym chłopcem, każdego wieczoru, niedługo po zmierzchu przychodziła do jego pokoju i siadała na brzegu sofy, pochylając się nad nim, by sprawdzić, czy już spokojnie zasnął. Udawał wtedy, że mocno śpi. Zapamiętał te chwile jako ciepłe i pełne babcinej miłości. Czuł się bezpiecznie, przepełniony otuchą i ukojeniem wszelkich dziecięcych niepokojów minionego dnia.


Tym razem jednak był już dorosłym mężczyzną. Od kilkunastu lat nieustannie, głęboko dręczyła go bolesna świadomość, iż z powodu splotu niezależnych od niego okoliczności - nie miał możliwości, by pożegnać się z ukochaną babcią przed jej odejściem na tamten świat.
Naturalnie spodziewał się, że pewnie to żona przyszła do niego i pochyla się teraz nad nim w pokoju ich córki.
Uniósł się nieco nad poduszką otwierając jednocześnie oczy i wyciągając rękę w stronę ciemnego konturu siedzącej obok postaci.
Zapytał niepewnie:

- Beata...?
W tym momencie niewyraźna sylwetka zniknęła, wessana gwałtownie w głąb przestrzeni w sposób, który natychmiast otrzeźwił jego zaspane zmysły.
W ułamku sekundy poczuł gigantyczny przypływ adrenaliny - włosy na głowie stanęły mu dęba.
Popędził do śpiącej żony, by opowiedzieć o najdziwniejszym przebudzeniu, jakiego doznał w całym swoim dotychczasowym życiu.

Tymczasem żona i córka spały błogo, zupełnie nieświadome odwiedzin z zaświatów.

Po pierwszej nocy w nowym wnętrzu - ze świeżo przywiezionego  portretu spoglądała młoda babcia Stanisława ze spokojem i zadumą...

















Rodzinna fotografia Herminy i Ernesta Farników z dziećmi.
Stasia - najstarsza z rodzeństwa - została 
uroczyście przyozdobiona kokardą o imponujących rozmiarach.
Fot. z 1911 roku.




Beata Bigda,
Wrocław, październik 2022.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz