poniedziałek, 29 września 2014

Powrót koncertów Zeggerta


Z Tomaszem Kmitą Skarsgårdem,
 dyrektorem

muzycznym parafii ewangelicko -augsburskiej

św. Krzysztofa we Wrocławiu, o ewangelickim

kantorze Gerhardzie Zeggercie i reaktywacji 

po 70 latach jego cyklu Koncertów 

Poniedziałkowych rozmawia Beata Bigda















Fot.1.  433. Koncert Poniedziałkowy w ewangelickim kościele 
św. Krzysztofa we Wrocławiu.  
Fot. M. Mazurkiewicz



Beata Bigda:

Przed rokiem, 21 października 2013 roku, w katedrze św. Marii Magdaleny we Wrocławiu, odbył się pierwszy po siedemdziesięciu latach przerwy Koncert Poniedziałkowy, opatrzony według kolejności numerem 429. Dwa zespoły pod dyrekcją prof. Hansa Jaskulsky’ego: Collegium Vocale Bochum i Collegium Instrumentale Bochum wykonały Wielką Mszę h-moll Johanna Sebastiana Bacha. Koncert inaugurujący reaktywowany cykl opatrzono tytułem: "Gerhard Zeggert in memoriam". Kim był Gerhard Zeggert?                                                                                                     
Tomasz Kmita - Skarsgård:

Niepowtarzalna postać Gerharda Zeggerta – obecnie niestety we Wrocławiu zupełnie zapomniana – plasuje się na jednym z pierwszych miejsc listy wybitnych kantorów fary magdaleńskiej, gdzie działał w latach 1923 – 1943. Był m.in. nauczycielem śpiewu, historii i teorii muzyki, asystentem profesora Maksa Schneidera w Instytucie Muzyki Kościelnej na Śląskim Uniwersytecie Fryderyka Wilhelma (dzisiejszym Uniwersytecie Wrocławskim), radcą miejskim ds. sztuki muzycznej, a w 1942 roku zdobył najwyższe przewidziane prawem państwowym kwalifikacje muzyka kościelnego: otrzymał tytuł dyrektora muzyki kościelnej. Objął również urząd rzeczoznawcy Śląskiego Konsystorza Ewangelickiego.

- Czy oznacza to, że najważniejsze lata zawodowego życia spędził we Wrocławiu?

- Zdecydowanie tak. Studiował w Królewskiej Wyższej Szkole Muzycznej w Berlinie w klasie organów Bernharda Irrganga, a następnie w berlińskim Instytucie Muzyki Kościelnej i Edukacji Muzycznej. W roku 1920 zdał egzamin państwowy na organistę i dyrygenta chóralnego, a także nauczyciela akademickiego. Studiował również kompozycję u Martina Graberta. W latach 1920-1922 działał w Berlinie, następnie przybył do Wrocławia, gdzie rozpoczął pracę na stanowisku kantora i pierwszego organisty w kościele pamiątkowym Królowej Luizy, a rok później objął urząd w Głównym i Parafialnym Kościele św. Marii Magdaleny.
Córka Zeggerta – Ute Kopf-Zeggert – będąc we Wrocławiu mówiła, że po wyjeździe do Niemiec ojciec już nigdy nie odbudował swojej pozycji. W biografii Zeggerta wyraźnie widać ten rozdźwięk pomiędzy czasami przed wojną i po niej. We Wrocławiu był głównym ewangelickim kantorem miasta, absolutnym autorytetem w dziedzinie budownictwa organowego, a także organistą w głównym kościele ewangelickim. Po wojnie początkowo był tylko zastępcą głównego organisty w jakiejś podrzędnej parafii. To smutne i przejmujące.
- Gerhard Zeggert był wszechstronnym muzykiem. Podobno zajmował się nawet projektami organmistrzowskimi? 

Według jego koncepcji wybudowano bądź przebudowano we Wrocławiu szereg instrumentów, m.in.: w roku 1930 powstały nowe dwudziestopięciogłosowe organy w kościele św. Krzysztofa, a w 1931 koncepcja przebudowy organów Synagogi Na Wygonie, które rozbudowano do sześćdziesięciu trzech głosów. W latach 1924-1938 prowadził rozbudowę organów u św. Marii Magdaleny (do stu głosów), zaś ukoronowaniem jego działalności jako organologa była koncepcja i realizacja w 1937 roku gruntownej przebudowy w duchu Orgelbewegung oraz rozbudowy do dwustu dwudziestu dwóch głosów organów w Hali Stulecia, wówczas największych na świecie.

- Które z muzycznych osiągnięć Gerharda Zeggerta uznaje pan za najważniejsze?
- Przede wszystkim był wybitnym kantorem i organistą. Artystą ogromnie aktywnym – z dzisiejszej perspektywy życie muzyczne parafii św. Marii Magdaleny w jego czasach przypominało funkcjonowanie państwowej instytucji kultury. Do osiągnięć Zeggerta należy zainicjowanie i prowadzenie cyklu koncertów poniedziałkowych, które regularnie – przez długi okres co tydzień – odbywały się w kościele św. Marii Magdaleny, a później także w kościele św. Krzysztofa. Trudno dziś uwierzyć, że w warunkach parafialnych zdołał zorganizować w latach 1923-1943 ponad czterysta koncertów, podczas których prezentowano muzykę wszystkich epok, głównie kompozytorów niemieckich, ale również włoskich i angielskich. Choć wydarzenia te nosiły miano Orgelkonzerte, to jednak znakomitą ich część stanowiły prezentacje instrumentalnej muzyki kameralnej, solowej z towarzyszeniem organów, a także muzyki wokalnej bądź wokalno-instrumentalnej. Wykonawcami byli zapraszani przez kantora soliści wokaliści i instrumentaliści (skrzypce, wiolonczela, lutnia), a także chóry. Zeggert występował jako organista i dyrygent. Na wszystkie koncerty, jak informują zachowane afisze, wstęp był bezpłatny – sprzedawano natomiast programy i inne publikacje (np. o organach kościołów należących do parafii), a także zbierano ofiary (na konserwację i rozbudowę parafialnych instrumentów oraz na pokrycie kosztów ogrzewania i oświetlenia).

- Gdzie w dzisiejszym Wrocławiu można odnaleźć ślady muzycznej aktywności Gerharda Zeggerta?

- Kiedy objąłem stanowisko kantora i pierwszego organisty w parafii św. Krzysztofa w 2010 roku – trafiłem w tutejszym kantoracie na dość obszerny – jak na współczesne warunki parafialne – zbiór muzykaliów i druków kościelnych, które do 1945 roku znajdowały się w posiadaniu ewangelickiej parafii św. Marii Magdaleny. Same tylko muzykalia obejmują ok. 250 kompozycji ponad stu autorów.

- Jak te muzyczne skarby znalazły się w kościele św. Krzysztofa?

- Od końca wojny do roku 1948 nabożeństwa odbywały się w zakrystii kościoła św. Marii Magdaleny, gdzie gromadzili się pozostali w mieście niemieccy ewangelicy. W roku 1958 oddano do użytku kościół św. Krzysztofa i władze państwowe zadecydowały o przekazaniu go mniejszości niemieckiej, której służy do dziś. Najprawdopodobniej właśnie wtedy księgozbiór trafił w obecne miejsce.

- Czy wśród zbiorów znalazły się również kompozycje Gerharda Zeggerta? 

- Do niedawna wszystkie przedwojenne kompozycje Gerharda Zeggerta uważano za zaginione. Tak podawało wiele źródeł, w tym Schlesisches Musiklexikon, a także rodzina muzyka. Jednak w połowie 2012 r. odkryłem wśród archiwaliów głosy chóralne najsłynniejszego Zeggertowskiego dzieła: Messe in g-moll, napisanej ku pamięci przedwcześnie zmarłego brata kompozytora, a także m.in. cztery opracowania chóralne, prezentowane przez Zeggerta na koncertach poniedziałkowych: Kyrie stanowiące w zasadzie autorską miniaturę, Segne und behüte uns – czterogłosowe opracowanie pieśni na chór żeński lub chłopięcy (każda zwrotka w inny sposób), Kommt Seelen! – opracowanie chorału J.S. Bacha na trzy głosy oraz napisane podobnie Nun sich der Tag i Bis hierher hat mich Gott gebracht. 








Fot.2.  Nuty wykonywanego bardzo często opracowania pieśni Segne und behüte uns - sopran pierwszy. Rękopis Zeggerta.
Fot. M. Mazurkiewicz




- Przez rokiem reaktywował pan cykl koncertów poniedziałkowych, zapoczątkowany przez Gerharda Zeggerta w 1923 roku.

- Do podjęcia próby reaktywacji inicjatywy Gerharda Zeggerta sprzed dziewięćdziesięciu lat zachęciły mnie właśnie te znaleziska i niezwykłe bogactwo spuścizny wybitnego kantora.

- Co szczególnie pana urzekło w Zeggertowskiej koncepcji Koncertów Poniedziałkowych?

- Przeglądając ich programy zwróciłem uwagę przede wszystkim na niezwykłą różnorodność repertuarową. Były wśród nich koncerty monograficzne poświęcone jednemu twórcy lub wybranemu kręgowi kompozytorskiemu, były koncerty na jeden instrument solo lub głos ludzki z towarzyszeniem organów, koncerty tematyczne, np. Kobieta w Nowym Testamencie czy też Pieśń w ewangelickiej muzyce kościelnej. Czwartą grupę stanowiły koncerty o programie mieszanym, bez sprecyzowanej idei. Koncerty poświęcone w pełni solistycznej muzyce organowej stanowiły nieznaczny ułamek ogółu. Również dobór kompozytorów świadczy o zróżnicowaniu repertuarowym. Z jednej strony byli to twórcy doby baroku – Johann Sebastian Bach, Georg Friedrich Händel, Heinrich Schütz, Dietrich Buxtehude – z drugiej zaś kompozytorzy bliscy czasom Zeggerta lub wręcz mu współcześni: Felix Mendelssohn, Ferenc Liszt, Johannes Brahms, Max Reger, Heinrich Kaminski.

- Rozmawiamy po sześciu pierwszych koncertach reaktywowanego cyklu. Który z nich szczególnie zapisał się w pańskiej pamięci? 

- Zdecydowanie II Koncert inauguracyjny, który odbył się we wrocławskim kościele parafialnym św. Krzysztofa 28 października 2013 r. Było to wydarzenie absolutnie wyjątkowe, ponieważ wzięły w nim udział córka Gerharda Zeggerta, Ute Kopf-Zeggert i jej córka, Brita Kopf, która wraz ze mną wykonała dwie kompozycje na wiolonczelę z towarzyszeniem organów. Wstęp wygłosiła profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, dr hab. Joanna Subel, przedstawiając prezentację multimedialną o życiu oraz działalności artystycznej Gerharda Zeggerta. Spotkanie zostało uwieńczone występem Zespołu Wokalnego Rondo, który wykonał dwie kompozycje Zeggerta, znalezione przeze mnie w bibliotece kantoratu w 2012 roku.







Fot.3.  Zakończenie II Koncertu Inauguracyjnego. 
Na pierwszym planie, z bukietami w dłoniach, obie panie: Ute Kopf-Zeggert oraz Brita Kopf (córka i wnuczka Gerharda Zeggerta). 
Fot. M. Mazurkiewicz



- Zapewne spotkanie z rodziną Gerharda Zeggerta pozwoliło wyjaśnić nieznane szczegóły z życia kantora?

- Nazajutrz po II Koncercie Inauguracyjnym, na plebanii na Sępolnie, odbyła się kolacja z udziałem obu pań, duchownych parafii i przedstawicieli parafian. Ute Kopf-Zeggert opowiadała o ojcu, historii swej rodziny, o wysiedleniu z Wrocławia i ciężkim powojennym losie. Przekazała niezwykłe pamiątki: m.in. płytę z nagraniami organów w Hali Stulecia, dokonanymi przez jej ojca, oraz kopię rękopisu Gerharda Zeggerta, będącego zapisem koncertu organowego Bach-Vivaldi. Tłumacząc pochodzenie tego zapisu, opowiedziała, że ojciec po wojnie bardzo pragnął grać koncerty, a nie miał żadnych nut (wszystkie zostały we Wrocławiu). W tym celu zapisał z pamięci całą część bachowskiego koncertu organowego i z tych nut grał. To niezwykłe świadectwo miłości do muzyki i wybitnych zdolności Zeggerta. Ja w imieniu parafii przekazałem pani Ute Kopf-Zeggert rękopisy Messe g-moll autorstwa jej ojca oraz dwa opracowania miniatur chóralnych: Kyrie i Segne und behüte uns, które były wykonywane w trakcie koncertu.

- Czy planuje pan dalszą prezentację twórczości kompozytorskiej Gerharda Zeggerta? 

- Jedyne czego jestem pewien, to dopisanie partii orkiestrowej i organowej do Mszy g-moll – nad czym prace już trwają – wydanie jej oraz wykonanie. Poza tym nie wiadomo, co jeszcze znajdzie się w niezbadanej części biblioteki kantoratu. Wiem tylko, że po 1945 roku Zeggert już niczego nie napisał. Tym cenniejsze są wrocławskie znaleziska, a ich historia przejmująca. To jakieś wołanie zza grobu, przecież Zeggert umierał przekonany, iż jego kompozycje zaginęły bezpowrotnie. Jego córka opowiadała mi, że po wojnie bardzo chętnie improwizował, wykonywał literaturę organową, koncertował z chórami, ale nigdy już niczego swojego nie zapisał na papierze nutowym.

- Jakie są pana plany repertuarowe, związane z kolejnymi poniedziałkowymi koncertami? 

- W planowaniu repertuaru koncertów jesteśmy ograniczeni – prócz oczywiście finansów – w zasadzie dwoma czynnikami: przestrzenią świątyni i dostępnym instrumentarium. Mamy do dyspozycji mały kościół św. Krzysztofa, bez pogłosu, i dwoje małych organów – jedne neobarokowe, drugie romantyczne. Skupiam się więc na muzyce kameralnej, wykorzystującej małe obsady, a także na utworach nie wymagających współpracy akustycznej z wnętrzem, w którym są wykonywane. W mijającym sezonie starałem się zróżnicować repertuar pod względem aparatu wykonawczego, a więc mieliśmy koncerty chóralne, koncerty organowe, występy ansamblu wokalnego, koncerty instrumentalnych zespołów muzyki dawnej, a także duetów organy plus instrument solowy. Jeśli zaś chodzi o epoki, to przeważała muzyka dawna, ale romantyzm i współczesność także były reprezentowane.

- Pierwsze koncerty po reaktywacji cieszyły się rosnącym zainteresowaniem wrocławskich melomanów. 

- Cieszę się, że przychodzą do nas różni ludzie, niektórzy nawet przyjeżdżają spoza Wrocławia. Jednak Zeggert w kościołach św. Marii Magdaleny i św. Krzysztofa nie miał zamiaru tworzenia jakiegoś festiwalu muzycznego – ani regionalnego, ani ogólnoniemieckiego, a już na pewno nie międzynarodowego. Na koncertach poniedziałkowych występował przede wszystkim on sam, chóry parafii, zaprzyjaźnieni organiści (z którymi pracował, studiował, czy też uczył się u nich), a także po prostu jego przyjaciele i znajomi. Ta działalność była budowaniem życia muzycznego stricte parafialnego. Podchodzę do tego w ten sam sposób. To chyba taki specyficzny protestancki sposób myślenia – ja, jako dyrektor muzyczny konkretnej parafii, jestem w pierwszej kolejności odpowiedzialny za rozwój duchowo-kulturalny moich parafian. Nie zamierzam budować jakiegoś wysoko finansowanego dużego festiwalu, który będzie reklamował parafię, a przede wszystkim mnie – tak to przecież działa. Zresztą zawsze największą wagę przywiązywałem do muzyki w liturgii. Kiedy się zacznie robić muzykę w liturgii na odpowiednim poziomie, można zacząć myśleć o parafialnych koncertach, a dopiero potem być może o dużym festiwalu. Niestety w Polsce króluje odwrotna kolejność. Ja po prostu staram się być dobrym muzykiem w parafii ewangelickiej i organizować jej muzyczne życie. Dopiero w następnej kolejności myślę o tym, że te koncerty stanowią jakiś ważny punkt kulturalny na mapie naszego miasta. A stanowią bez wątpienia.

Rozmawiała Beata Bigda  



Fot.4. Tomasz Kmita - Skarsgård grający na nowych, 
neobarokowych organach w kościele św. Krzysztofa 
we Wrocławiu.
Fot. M. Mazurkiewicz


























Tomasz Kmita-Skarsgård
– Absolwent Akademii Muzycznej we Wrocławiu (dyrygentura chóralna i muzyka kościelna). Uczestnik licznych kursów i warsztatów mistrzowskich wykonawstwa literatury organowej oraz improwizacji, a także wykonawstwa dzieł muzyki chóralnej i kameralnej. Laureat dwóch konkursów kompozytorskich, współzałożyciel i sekretarz Śląskiego Towarzystwa Muzyki Kościelnej. Jako organista występuje jako improwizator, a także jako akompaniator z zaprzyjaźnionymi chórami. Zainteresowania naukowe skupia na śląskiej i anglosaskiej kulturze muzyki kościelnej. W latach 2007-2010 był organistą pomocniczym rzymskokatolickiej katedry wrocławskiej a od 2010 r. jest dyrektorem muzycznym parafii ewangelicko-augsburskiej św. Krzysztofa we Wrocławiu. 

W roku 2013 reaktywował przedwojenny cykl Koncertów Poniedziałkowych, które odbywają się w każdy pierwszy poniedziałek miesiąca, o godz. 19:30, w kościele św. Krzysztofa we Wrocławiu.


Artykuł ten ukazał się na łamach miesięcznika ODRA - 9 - wrzesień - rok MMXIV / 2014

piątek, 19 września 2014

Daniel Roth swej uczennicy


Magdalena Czajka in memoriam 

Koncert Daniela Rotha w finale IX Międzynarodowego Festiwalu Organowego we Wrocławiu


Prospekt organowy w kościele Opatrzności Bożej. Fot. Beata Bigda

Co roku, latem, podczas Międzynarodowego Festiwalu Organowego w luterańskim kościele Opatrzności Bożej – melomani mają okazję wysłuchać przeglądu utworów muzyki organowej, powstałych na przestrzeni kilku stuleci rozwoju chrześcijańskiej kultury zachodniej. 


Niezwykła to promocja – dzięki cenionym na świecie wykonawcom, którzy przyjeżdżają do Wrocławia, by przedstawić swoje interpretacje w skojarzeniu z możliwościami instrumentu symfonicznego z zachowanymi oryginalnymi głosami, zbudowanego przez J. Steinmeyera w 1924 r. (z trakturą elektromagnetyczną dodaną podczas przebudowy w latach 1989-1991). 

Przed rozpoczęciem koncertu. Fot. Radosław Łazarz

Prof. Daniel Roth. Fot. Sjaak Verboom
                                                                    Wyjątkowym wydarzeniem podczas tegorocznej edycji Wieczorów Organowych u Bożej Opatrzności był Koncert Finałowy – nie tylko z powodu najwyższego poziomu wykonawczego, jaki zaprezentował nam tego wieczoru Daniel Roth, ale również dlatego, że został poświęcony pamięci zmarłej przed rokiem wybitnej wrocławianki, profesor warszawskiego Uniwersytetu Muzycznego – Magdaleny Czajki. 
To nieprzypadkowa koincydencja: Magdalena Czajka, jako stypendystka rządu francuskiego i Rotary International, ukończyła w 1985 r. dwuletnie studia w klasie mistrzowskiej prof. Daniela Rotha w Strasburgu, z przyznaną jednogłośnie pierwszą nagrodą.


Daniel Roth, organista tytularny w kościele św. Sulpicjusza w Paryżu, laureat, a później także juror wielu prestiżowych konkursów organowych, światowy autorytet w zakresie kompozycji i wykonawstwa muzycznego – przedstawił nam nieszablonowy program recitalu: prócz trzech utworów J. S. Bacha, zaprezentował muzykę kompozytorów francuskich (C. Franck, J. Alain, M. Dupré)
 o refleksyjnej tematyce, korespondującej ze wspomnieniowym charakterem wieczoru, wybrane fragmenty własnej kompozycji – Magnificat oraz Improwizację, w której z sugestywną, nastrojową narracją rozwinął temat utworu: pełen zadumy chorał, wykonywany przez wspólnoty mnichów u schyłku dnia.


Kierownik artystyczny Festiwalu - dr Dawid Ślusarczyk. W tle ekspozycja.
Fot. Radosław Łazarz




Po koncercie Daniel Roth podzielił się wspomnieniami swoich wieloletnich, twórczych kontaktów z Magdaleną Czajką, a Kierownik artystyczny Festiwalu dr Dawid Ślusarczyk zaprosił przybyłych gości i publiczność do zwiedzenia wystawy pamiątek, związanych z postacią organistki, koncertującej w większości krajów Europy, pedagoga (kierowała Katedrą Organów i Klawesynu UMFC w okresie 2005-2012, a obowiązki profesora AM we Wrocławiu pełniła w latach 2006-2008), cenionej także za przekład na język polski pozycji autorstwa N. Harnoncourta (Muzyka mową dźwięków, Dialog muzyczny).


Fot. Radosław Łazarz


































Wśród eksponatów znalazła się korespondencja, kierowana do artystki przez wybitnych muzyków: Daniela Rotha, Petra Ebena i Flore Peeters.


Beata Bigda
Wrocław, sierpień 2014


Na podstawie tego tekstu powstała relacja, która ukazała się na łamach miesięcznika "Ruch Muzyczny" nr 9 / 2014. 

piątek, 1 sierpnia 2014

Panorama Ustronia ze szczytu Równicy


Marzenia o niedosiężnej


Szybowce nad Ustroniem.
Technika: olej na płótnie
Autor: Jerzy Kaczorek
www.art-imaginis.net










Jak miło spoglądać w przestrzeń
wzroku nic nie powstrzyma -
tylko szaruga jesienna,
mgła, ulewa - zły klimat...

Lecz wyobraźni oczyma
żadnych granic już nie ma:
każdą przeszkodę pokona
myśl nieograniczona!

Dlaczego ciało tak słabe
i czemu wola wciąż krucha?

Czy życie w ograniczeniu
to taka kara dla ducha?


Beata Bigda
czerwiec 2014

Tekst zainspirowany obrazem, odczytany podczas spotkania artystycznego:
Dialog słowa i obrazu przy akompaniamencie fortepianu,
które odbyło się 19 lipca 2014 roku we wrocławskim Klubie Pod Kolumnami.

poniedziałek, 28 lipca 2014

Florencja - Firenze. Piazza San Giovanni.


Moc tworzenia


Ponad tysiąc lat temu
na rozległej równinie
pod Apeninów pasmem
rozkwitło miasto lilii
Florencją w Polsce zwane.


Przez następne stulecia
uwodziło urokiem
pałaców, świątyń, mostów
- ponad nurtami Arno
przerzuconych z lekkością.


Zachwycało rozwojem
sztuki, rzemiosła, handlu...
literatura takoż -
miała się znakomicie!
Giotto, di Cambio, Dante
stworzyli fundamenty
pod przyszłą dominację
kultury w renesansie.


Triumfem Medyceuszy
hojnego mecenatu
stał się największy prestiż
epoki humanizmu:
Leonardo da Vinci,
Donatello, Pisano,
Ghiberti, Brunelleschi,
Michał Anioł, Vasari...



Florencja - Firenze.
Piazza San Giovanni.
Technika: pastel suchy
Autor: Stefan Bigda
www.art-imaginis.net












Jesteśmy szczęśliwcami -
tu Piazza San Giovanni
niezwykłe skarby chowa
a my je odkrywamy
nieustannie - od nowa!


Santa Maria del Fiore
onieśmiela ogromem
czwartej świątyni świata...


Smukła dzwonnica Giotta
zapewnia przeciwwagę
dla kopuły olbrzymiej -
samonośnej konstrukcji
według Brunelleschi'ego.


Elewacja frontowa
to fasada niezwykła!
po zburzeniu pod koniec
szesnastego stulecia
aż trzy wieki trwał konkurs
na jej projekt, by wreszcie -
w dziewiętnastym stuleciu -
obłożyć ją marmurem
w trzech tradycyjnych barwach.


Biały marmur z Carrary,
zielonkawy zaś z Prato,
a różowy - z Maremmy
rzeźbią przestrzenne lico
koronką swej mozaiki.


Centrum placu zajmuje
najstarszy tu bohater:
na planie ośmioboku,
na podium ze stopniami,
przekryte piramidą,
zwieńczoną latarnią -
dzisiejsze Baptysterium,
od którego plac wywiódł
imię swe: "San Giovanni"...


Troje drzwi do dziś budzi
zachwyt rzeźbiarskim kunsztem.
Najsłynniejsze z nich, wschodnie,
"Drzwiami Raju" nazwane -
Ghiberti'emu przyniosły
przez Michała Anioła
dumne miano nadane:
"Oto Mistrz z Cechu Kupców" -
Starego Testamentu
wybór scen przedstawił
w przepięknych płaskorzeźbach!



Żal opuszczać Florencję -
siedzibę sztuk wszelakich
i renesansu ducha...
Czy w nas tę moc zachowa
tworzenia wciąż, od nowa?




Beata Bigda
czerwiec, 2014

Tekst zainspirowany obrazem, odczytany podczas spotkania artystycznego:
Dialog słowa i obrazu przy akompaniamencie fortepianu,
które odbyło się 19 lipca 2014 roku we wrocławskim Klubie Pod Kolumnami.

Dom Jana Długosza w Sandomierzu


Plener we wnętrzu


Sandomierz wczesną jesienią
chłodem i deszczem otoczył,
nad malarskimi szkicami
w plenerze nas zaskakując.

Cóż począć? Pastele, farby,
słoiki, pędzle, papiery -
zalaniu ulec nie mogą!


Dom Jana Długosza w Sandomierzu
- komnata piąta
/w lewym rogu,
w gablocie
- pozytyw szkatułowy
z pocz. XVII w./
Technika: pastel olejny
Autor: Beata Bigda

www.art-imaginis.net





Poszłam więc do muzeum,

do domu Jana Długosza,

gdzie od stulecia gromadzą

cennych eksponatów zbiory: 

dwunastowieczne rzeźby,

gotyckie obrazy, szaty,

nawet królowej Jadwigi

parkę zgrabnych rękawic...



Wiedziona tonem uroczej,
renesansowej melodii -
przekroczyłam próg komnaty
piątej - pozytyw szkatulny -
miniaturowe organy
z siedemnastego stulecia -
muzyką dawną przeniosły
mnie nagle do tego czasu,
w którym Mikołaj Gomółka
a także Wacław z Szamotuł
komponowali zawzięcie
melodie na psałterz polski,
słynne motety i psalmy.



Albo Mikołaj Zieleński -
na pograniczu dwóch epok
zadziwił Magnificatem,
duetem, czy tercetami
z towarzyszeniem organów.

 

Zasiadłam więc przy kartonie,
łowiąc baroku światłocień,
ksień i zakonnic portrety,
kurdyban, fryz, kasetony...



Czas mijał niepostrzeżenie,
miło szumiały dżdżu krople,
duch dawnych epok był przy mnie...

Oczarowana tą chwilą
zarejestrowałam z trudem
nieśmiały głos przewodnika:
"Proszę pani - zamykamy -
ale prosimy przyjść jutro".



Beata Bigda,
czerwiec 2014


Tekst zainspirowany obrazem, odczytany podczas spotkania artystycznego:
Dialog słowa i obrazu przy akompaniamencie fortepianu,
które odbyło się 
19 lipca 2014 roku we wrocławskim Klubie Pod Kolumnami.

środa, 25 czerwca 2014

Noc Kupały, Sobótka czy też Świętojańska?


Zamieszania mamy moc z letnimi nocami dwiema,
z których pierwsza - to Noc Kupały, słowiańska Sobótka,
druga zaś - Świętojańską nazywana bywa.


Dwudziestego pierwszego dnia czerwca - pogańskim zwyczajem -
najkrótszą noc roku - letnie przesilenie słońca -
świętowano aż do brzasku następnego dzionka,
czcząc siły natury i żywiołów moce - od zarania, niezmiennych życia towarzyszy: 

ogień i wodę, słońce i księżyc, urodzaj i płodność, radość i miłość.

Po wiekach wielu, wigilię św. Jana Chrzciciela,
wieczór dwudziestego trzeciego dnia czerwca,
wybrali hierarchowie na nowy obyczaj: święcenia wody,
by ze swoją wiarą zasymilować pogańskie zwyczaje,
których wyplenić żadną inną siłą nie byli już w stanie.

Mijały dni, miesiące, kolejne stulecia - zrosły się obie noce
w święto płodnego lata - łącząc obrzędy dawne oraz nowe:
miłosne uniesienia przekazywane wodą przez świetliste wianki,
rytuały oczyszczania: w kąpieli i przez śmiałe skoki ponad płomieniami...

Najpiękniejszą tradycją stały się słynne spacery parami po lesie
w poszukiwaniu niedosiężnego, tajemniczego kwiatu paproci,
który pono obdarzał siłą, mądrością, bogactwem - lecz tylko tych,
co w okamgnieniu - piorunowym błysku - ujrzeć go zdołali.

Cudowne to święto - nie dziwi, że kultywują je nie tylko Słowianie,
ale też ludy bałtyckie, germańskie, celtyckie...
nawet Estończycy, Finowie, Litwini - obchodzą je z zapałem!

Zerwijmy więc z Walentym - zimnym lutowym świętym!
Letnia, powabna noc czerwcowa - miłosnym umizgom służyć gotowa!



Beata Bigda
Wrocław, czerwiec 2014

środa, 30 kwietnia 2014

O tym, jak organy zasłużyły sobie na królewskie miano...



Kiedy w III wieku p.n.e. w Aleksandrii zmyślny Ktesibios wynalazł swój oryginalny instrument - organy wodne - nie spodziewał się zapewne, że jego idea rozwijać się będzie nieprzerwanie i tak żywiołowo w ciągu następnych stuleci. Wszystko wskazuje na to, że swoje powstanie organy zawdzięczają... odwiecznym dążeniom ludzi do ułatwiania sobie życia.



Zastąpienie wdmuchiwanego przez człowieka powietrza w nieduże instrumenty dęte (np. fletnię Pana, czy dudy) - przez system hydrauliczny, gdzie ciśnienie powietrza reguluje się przy pomocy zbiornika z wodą, a także zastosowanie wentyli, które otwierają dopływ powietrza do konkretnych piszczałek - umożliwiło powstanie nowego instrumentu o niespotykanych dotąd możliwościach i niesłychanie donośnym dźwięku. 
Z czasem Rzymianie wprowadzili znaczącą innowację – hydrauliczny system sprężania powietrza zastąpiono skórzanymi miechami.
W ten sposób ówczesne (ok. IV w. n.e.) organy wyposażono w napęd pneumatyczny - stosowany do dzisiaj w nieznacznie zmodyfikowanej postaci.

Rozwijająca się w ciągu wieków myśl konstruktorska organmistrzów, podsycana
nieustającymi dążeniami kompozytorów i wirtuozów do osiągania nowych możliwości brzmieniowych i intonacyjnych, doprowadziła do ogromnej różnorodności w
budowie, brzmieniu i predyspozycjach instrumentów, pochodzących z kolejnych epok.

Organy ołtarzowe z 1695 r., odrestaurowane w 2004 r. Świdnica, Kościół Pokoju. Fot. Jerzy Jan Kaczorek.
Mamy więc, unikatowe dzisiaj, egzemplarze organów barokowych, pochodzących z okresu największego rozkwitu sztuki organowej – wyposażonych w trakturę mechaniczną, o nasyconym, przejrzystym brzmieniu, kontrastujących i przenikliwych barwach rejestrów. Najwspanialej słucha się wykonywanych na takich właśnie instrumentach utworów kompozytorów nieco wcześniejszego okresu – przełomu XVI/XVII w.: Jana Pieterszoona Sweelincka czy Girolamo Frescobaldiego, ale przede wszystkim – zachwycających kompozycji mistrzów przełomu XVII/XVIII w.: Johanna Pachelbela, Dietricha Buxtehudego i Johanna Sebastiana Bacha.


W okresie klasycyzmu nastąpił zdecydowany spadek popularności muzyki organowej na rzecz rozwijającej się orkiestry - co doprowadziło niestety do zaniku barokowych wzorców budowy organów.
Mimo to - nawet najwybitniejsi twórcy tego czasu: Wolfgang Amadeusz Mozart i Ludwig van Beethoven - z powodzeniem komponowali utwory również na organy. A sam Wolfgang Amadeusz - podobnie, jak żyjący w XIV wieku francuski kompozytor i poeta Guillaume de Machault - nazywał organy "królem instrumentów", zapewne ze względu na potęgę brzmienia, bogatą paletę barw dźwiękowych, monumentalne rozmiary, często oszałamiający wystrój plastyczny prospektu, ale także ogromną różnorodność i oryginalne, niepowtarzalne predyspozycje w porównaniu z pozostałymi instrumentami muzycznymi.

Romantyczne organy symfoniczne
w barokowej szafie Englera.
Oleśnica, Bazylika Mniejsza
(dawny kościół zamkowy).
Fot. Beata Bigda.
W okresie romantyzmu kompozytorzy zaczęli znów odkrywać możliwości organów - jednak nowa muzyczna estetyka i potrzeba osiągnięcia masywnego brzmienia, przypominającego orkiestrę symfoniczną, spowodowały wdrożenie nowatorskich rozwiązań konstrukcyjnych.
Stosowano sekcje tzw. głosów języczkowych, które naśladowały instrumenty dęte, a głosy wąskomenzurowane imitowały z kolei instrumenty smyczkowe. Zwiększone obsady głosów niskobrzmiących umożliwiły osiągnięcie szerokiej palety odcieni barw dźwiękowych o niespotykanej dotąd subtelności. Ząbkowanie rdzeni piszczałek wargowych (labialnych) pozwoliło m.in. na osiągnięcie miękkiej, delikatniejszej intonacji.
Kompozytorzy doby romantycznej (jako prekursor - Ferenc Liszt) wprowadzali do swoich utworów organowych fakturę homofoniczną - w przeciwieństwie do królującej poprzednio polifonii. Kompozycje romantyczne i postromantyczne - zapewne w nawiązaniu do muzyki fortepianowej - charakteryzowały się porywającą wirtuozerią. W związku z tym w organach z trakturą mechaniczną instalowano dźwignię Barkera, która zmniejszała opór gry. Nowością była traktura pneumatyczna, zdecydowanie ułatwiająca grę. Powszechnie stosowano w tym okresie tzw. szafy ekspresyjne, w których umieszczano poszczególne sekcje. Zamknięcie szafy powodowało ściszanie, z kolei jej otwarcie - pogłaśnianie dźwięków piszczałek danej sekcji. Podobne działanie miał obracany stopą wałek crescendo - umożliwiający osiągnięcie maksymalnego zakresu głośności: od pianissimo do tutti. Dzięki tym nowym rozwiązaniom technicznym w kompozycjach romantycznych i późniejszych stosowano środki dotychczas niedostępne. Cesar Franck, Max Reger, czy Karol August Freyer - to sztandarowi kompozytorzy, piszący muzykę organową w tamtych czasach.

Obecnie trwają nieustanne próby skonstruowania wszechstronnego instrumentu. Chodzi o połączenie najlepszych cech organów późnego baroku o wspaniałym brzmieniu, z jednoczesną dyspozycją umożliwiającą uzyskanie szerokiej palety barw, charakterystycznej nie tylko dla muzyki romantycznej, ale również post-romantycznej i współczesnej. W ostatniej ćwierci XX wieku nastąpił w Polsce powrót do budowania instrumentów o trakturze mechanicznej, z klapowo-zasuwowymi wiatrownicami. Czasem stosuje się precyzyjną trakturę elektromagnetyczną, doskonale imitującą barokowy system mechaniczny.

Ideałem byłoby wykonywanie na organach współczesnych muzyki wszystkich epok w sposób, który uwzględnia potrzeby i wymagania każdej z nich w najwyższym możliwym do uzyskania stopniu. Być może - technologie cyfrowe XXI wieku pomogą osiągnąć ten cel.

Muzyka organowa komponowana dzisiaj, mimo wpływu trendów eksperymentatorskich okresu powojennego, nadal nawiązuje do tradycji przeszłych epok. Decydują o tym zapewne specyficzny charakter i uniwersalne predyspozycje organów - króla instrumentów. Może właśnie tutaj szukać należy przyczyn rosnącej popularności festiwali organowych, które prezentują nie tylko znane powszechnie dzieła Bacha, Vivaldiego, Francka - ale też Felixa Borowskiego, Mariana Sawy, czy improwizacje własne kompozytorów i wirtuozów współczesnych.


Beata Bigda
Wrocław, w czerwcu 2013

Zamieściłam tę garść informacji o rozwoju organów tytułem wprowadzenia do nowej kategorii moich postów nazwanej "Krainą muzyki".
Nie oznacza to jednak, że tylko o organach będę pisać...


wtorek, 29 kwietnia 2014

Suplement do rozmowy z Piotrem Rojkiem: "Organowy Dolny Śląsk latem i jesienią"


Krótki rejestr dolnośląskiego instrumentarium     organowego i festiwali muzyki organowej                 organizowanych na Dolnym Śląsku


Na Dolnym Śląsku zachowało się blisko 1000 zabytkowych organów w kościołach – to sytuacja wyjątkowa w skali całej Europy. 

Instrumenty najstarsze, powstałe w okresie europejskiego rozkwitu budownictwa organowego , przypadającego na II poł. XVII w. i wiek XVIII, z zachowaną trakturą mechaniczną – przetrwały do naszych czasów (wprawdzie często po wielokrotnych przebudowach) między innymi:

w Krzeszowie - w klasztornym Kościele św. Józefa Oblubieńca (organy J. Ulricha z 1695 r., przebudowywane w 1841 r. przez J. Liesera, wyremontowane przez Schlaga w 1874 r.),

w Świdnicy – w Ewangelickim Kościele Pokoju (organy ołtarzowe nieznanego organmistrza z 1695 r., odrestaurowane w 2004 r.),

w Wołowie - w Kościele św. Wawrzyńca (unikatowy instrument A. H. Caspariniego z 1715-16 r. - zalicza się do niewielkiej grupy zachowanych w niemal oryginalnej formie organów w Europie. Firma Schlag&Sohne ze Świdnicy nieznacznie zmodyfikowała dyspozycję organów w XIX w., co nie wpłynęło na zmianę koncepcji Caspariniego, współcześnie restaurowane w latach 2000-05),

we Wrocławiu - z Kościoła św.Elżbiety przeniesione do Auli Muzycznej U.Wr. - Oratorium Marianum (organy /pozytyw/ A.H.Caspariniego z 1718 r., odrestaurowane w 1999 r.),

w Krzeszowie - w Kościele Wniebowzięcia NMP (organy M. Englera Młodszego z 1732-37 r., przebudowywane przez firmę Schlag&Söhne w 1872-73 r., w latach 2007 – 2008 dokonano rekonstrukcji barokowego kształtu organów i przywrócenia dawnej dyspozycji),

w Jeleniej Górze (Sobieszowie) - w Kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa (organy J. Meinerta z 1748 r., przebudowywane w 1885 r. przez Schlaga z zachowaniem pierwotnej palety brzmieniowej),

w Bardzie Śląskim - w Kościele Nawiedzenia NMP (instrument F.J. Eberharda z Wrocławia  z 1755-59 r., przebudowany w 1875 r. przez G. Schlaga).

Wiecej informacji w serwisie: http://www.organy.art.pl/instrumenty.php 

Oczywiście dysponujemy też na Dolnym Śląsku instrumentami dziewiętnastowiecznymi i późniejszymi – o równie atrakcyjnych cechach.
Możliwości mamy ogromne – byłoby niepowetowaną stratą, gdybyśmy ich nie wykorzystali na rzecz twórczego rozwoju kultury muzycznej nie tylko naszego regionu i kraju, ale także w skali międzynarodowej.

Wprawdzie począwszy od lat 90. XX w. na terenie Dolnego Śląska powstało kilka krajowych i międzynarodowych festiwali muzyki organowej, które umożliwiają melomanom kontakt z mistrzostwem i wirtuozerią wykonawców polskich i zagranicznych, prezentujących dzieła muzyczne obfitej literatury organowej - począwszy od epoki renesansu aż po utwory współczesne - lecz niestety bardzo wiele interesujących instrumentów, często zaniedbanych i popadających w ruinę, pozostaje nadal zupełnie niewykorzystanych, bez szans na fachową renowację.


Oto niektóre Festiwale Muzyki Organowej odbywające się w dolnośląskich kościołach i placówkach muzycznych: 

- “Non Sola Scripta” - Międzynarodowy Festiwal Organowy we Wrocławiu,
w Kościele 
Uniwersyteckim oraz w Kościele św. Krzyża (utworzony w 1994 r.),
http://www.impart.art.pl/oferta-kulturalna/lista-projektow/2-miedzynarodowy-festiwal-non-sola-scripta-wroclawskie-lato-organowe

- “Silesia Sonans” - Europejski Festiwal Muzyki Organowej w Jeleniej Górze, w Kościele Garnizonowym (organizowany od 1998 r.), http://www.silesiasonans.pl 

- Międzynarodowy Festiwal Bachowski w Świdnicy 
(istnieje od 2000 r.- nie jest wprawdzie festiwalem muzyki organowej sensu stricto, ale proponuje melomanom -  prócz przeróżnych koncertów i imprez kulturalnych – również  recitale organowe), http://www.bach.pl/ 

- “Cantus Organi” - Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej w Wołowie 
(utworzony w 2001 r.), http://www.cantusorgani.pl/ 

- Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej w Oleśnicy 
(organizowany od 2005 r.), http://www.olesnica.org/Nowy_kontuar.html 

- Międzynarodowy Festiwal Muzyczny „Muzyka u Józefa Ignacego Schnabla” w Nowogrodźcu 
(powstał w 2009 r.), http://www.nowogrodziec.pl/index.php/wiadomosci/263-v-miedzynarodowy-festiwal-muzyczny-pn-muzyka-u-j-i-schnabla


Więcej informacji w serwisie: http://www.dcik.pl 



Opr.: Beata Bigda
Wrocław, lipiec 2013 r.


Tekst ten został umieszczony jako suplement do artykułu - wywiadu pt."Organowy Dolny Śląsk", który ukazał się na łamach dwutygodnika "Ruch Muzyczny" (podwójny nr 16/17 z 4 sierpnia 2013 roku).

Organowy Dolny Śląsk latem i jesienią


Międzynarodowe Festiwale Muzyki Organowej
w Wołowie i Oleśnicy - 
- z Piotrem Rojkiem rozmawia Beata Bigda

Koncertujący organista, dyrektor Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia we Wrocławiu, naukowiec i wykładowca wrocławskiej Akademii Muzycznej, inicjator i dyrektor artystyczny dolnośląskich  Międzynarodowych Festiwali Muzyki Organowej, organizowanych corocznie w sezonie letnim w Oleśnicy i jesienią w Wołowie - opowiada o obu imprezach, utworzonych w pierwszych latach XXI wieku.


Beata Bigda: Co zdecydowało o powołaniu do życia wydarzeń muzycznych rangi międzynarodowej właśnie w Wołowie i Oleśnicy?

Piotr Rojek: W obu przypadkach najważniejszą inspiracją były niezwykłe walory muzyczne  instrumentów. Nie wyobrażam sobie, by tak wspaniałe, zachowane niemal w oryginalnej postaci i w związku z tym unikatowe w skali Europy – barokowe wołowskie organy mistrza Adama Horatio Caspariniego z 1716 roku mogły pozostać niedostępne dla artystów i melomanów!
Z kolei oleśnicki instrument symfoniczny, zbudowany przez firmę Schlag&Söhne w 1910 r., po renowacji przeprowadzonej w latach 2002 – 2012, plasuje się na wysokiej pozycji ze względu na techniczne udogodnienia, które umożliwiają stosowanie szerokiej gamy  środków artystycznych - zgodnie z filozofią epoki romantyzmu.

- Czy w związku z ocalonym autentycznym, barokowym brzmieniem organów Caspariniego - podczas festiwalu Cantus organi w wołowskim kościele św. Wawrzyńca usłyszeć można przede wszystkim utwory mistrzów renesansu i baroku?

- Przede wszystkim, choć nie tylko. Corocznie zapraszani na nasz festiwal wirtuozi z całego świata wykonują na tym niezwykłym instrumencie zarówno dzieła wczesno-romantyczne, jak i utwory współczesne, nierzadko prezentują także swoje autorskie improwizacje.

- Domyślam się, że z kolei podczas fesiwalu w oleśnickiej Bazylice Mniejszej pw. św. Jana Apostoła dominuje romantyczna literatura organowa?

- Pozostawiamy pewną swobodę w doborze repertuaru zaproszonym przez nas 
wykonawcom. Każdy z nich układa program swego koncertu zgodnie z 
indywidualnym wyczuciem możliwości instrumentu i swoimi osobistymi predyspozycjami – jednak muszę podkreślić, że zawsze dbam o zachowanie równowagi pomiędzy literaturą „osłuchaną”, popularną w kręgach mniej doświadczonych odbiorców muzyki, a trudniejszymi w odbiorze dziełami, na które corocznie oczekują wytrawni słuchacze. Dlatego właśnie niezwykle trudne  wykonawczo utwory np. Maxa Regera można usłyszeć obok transkrypcji na organy znanych  dzieł symfonicznych: np. Badinerie z II Suity na flet i orkiestrę smyczkową Jana Sebastiana Bacha, czy wybranych fragmentów z cyklu słynnych koncertów „Cztery Pory Roku" Antonio Vivaldiego. Z kolei preludia, fugi i toccaty Jana Sebastiana Bacha przeplatają się ze współczesnymi partitami Mariana Sawy lub improwizacjami własnymi koncertujących u nas wirtuozów.

- Czy można stąd wysnuć wniosek, iż oba instrumenty: i ten ocalony - w Wołowie - w niemal  niezmienionej barokowej postaci, i ten późniejszy, o cechach romantycznych - w Oleśnicy - są zadziwiająco uniwersalne? 

- W Oleśnicy mamy do dyspozycji organy z trakturą pneumatyczną, 41 – głosowe, o 3 manuałach (klawiaturach ręcznych) i pedale (klawiaturze nożnej), spełniające wymogi doby romantyzmu - a więc odzwierciedlające brzmienie orkiestrowe, zgodnie ze słynną dewizą Cesara Francka: “Moje organy to moja orkiestra!”.  Trzeba jednak przyznać, że organy w oleśnickiej Bazylice Mniejszej łączą w sobie w 
pewnym zakresie cechy obu okresów dominujących w historii rozwoju organów: 
barokowego i romantycznego. Dysponują zarówno zestawem głosów naśladujących instrumenty orkiestry symfonicznej (skrzypce, altówki, wiolonczele, kontrabasy, flety, oboje, klarnety, fagoty, waltornie, trąbki, puzony, czy tympan), jak i szerokim wachlarzem głosów pryncypałowych, tzw. piramidą pryncypałów, charakterystyczną dla instrumentów barokowych. 
Z kolei zastosowane w oleśnickich organach romantyczne innowacje techniczne: 
szafa ekspresyjna z systemem ruchomych żaluzji dla zespołu brzmienia III manuału, czy wałek crescendo (umożliwiający płynne regulowanie głośności od pianissimo do tutti), a także kilka sposobów na uruchomienie niektórych głosów –dodatkowo wzbogacają zestaw dostępnych środków ekspresyjnych.

Fot. 1. Wizualnie, dzięki zachowanej barokowej szafie Englera, oleśnicki instrument 
prezentuje się naprawdę imponująco. Fot. Katarzyna Szydłowska.

Unikatowe organy Caspariniego w Wołowie mogą poszczycić  się wyjątkowym brzmieniem,  które szczególnie odpowiada ortodoksyjnym wymogom muzycznej literatury barokowej, w  tym dzieł Jana Sebastiana Bacha. 
Dostępną w tym instrumencie plejadę barw i rzecz najistotniejsza - niezwykłą 
intonację -zapewnia m.in.: świetna dyspozycja – czyli zestaw głosów. Ważne są nie tylko materiały, z których zbudowano piszczałki, ale też sposób ich ustawienia. 
Każdy instrument ma swoje tajemnice. Znają je zazwyczaj tylko organmistrzowie, którzy wiedzą, gdzie zrobić kreskę na sercu piszczałki, by osiągnąć najszlachetniejsze brzmienie. 
Rodzina Casparinich należała do grupy najznamienitszych budowniczych organów w Europie w swoich czasach. Po renowacji wołowskich organów – kiedy to m.in. odnowiono  historyczne wiatrownice (elementy aplikujące pod ciśnieniem powietrze do poszczególnych piszczałek) i odtworzono głos (puzon szesnastostopowy) w pedale, w miejscu, w którym był oryginalnie umieszczony – organy wołowskie odzyskały pełnię swoich dawnych możliwości. 
Tym samym zasłużyły na miano “króla instrumentów”!
Dodatkowo - ponieważ najprawdopodobniej firma Schlag &Söhne dodała (w czasie remontu organów w XIX wieku) niektóre głosy smyczkujące - wołowski instrument zyskał możliwości brzmieniowe instrumentów późniejszych.



Fot. 2. Bogato zdobiony XVIII-wieczny prospekt organowy zachwyca nie tylko melomanów
odwiedzających kościół św. Wawrzyńca w Wołowie. Fot. Andrzej Nowak.

W baroku montowano w organach przeróżne urządzenia, czasem w sposób niezwykle złożony...np. cięgna, czyli manubria, były opisywane tak niejasno, że częstokroć nie wszyscy wiedzieli, jak te mechanizmy prawidłowo obsługiwać! Cały szereg elementów wizualno - akustycznych, w które wyposażano organy barokowe, stanowi dodatkową atrakcję, tworząc swoiste theatrum sacrum. Na przykład sekwencja dwóch piszczałek, z powietrzem  dostarczanym na przemian - imituje śpiew kukułki, małe piszczałki odtwarzają przeróżne  ptasie trele, a wyciągnięcie rejestru o nazwie “Tympan” powoduje wydobywanie się dudnienia, przypominającego dźwięk bębnów. Z kolei tzw. “Cymberstern” - kręcąca się   gwiazda z towarzyszeniem dźwięczących dzwonków – dopełnia zestaw “efektów  specjalnych”. 
- W zeszłym roku, w czasie 12. edycji festiwalu Cantus Organi, wspaniali wykonawcy
zaprezentowali nam szeroki wachlarz repertuarowy. Z przyjemnością mogliśmy wysłuchać
duetów głos-organy (Piotr Rojek - organy, Joanna Moskowicz - sopran i Dariusz Bąkowski-Kois - organy, Marcin Wolak - bas-baryton); niezwykle ciekawy był również koncert organisty Jarosława Ciecierskiego i Wrocławskiej Orkiestry Kameralnej Leopoldinum. Kończący
zeszłoroczny festiwal występ słynnego mistrza improwizacji organowej i ambasadora 
francuskiej muzyki organowej XVII-XX w. - Oliviera Latry – stanowił niezapomnianą ucztę muzyczną dla zgromadzonej w kościele św. Wawrzyńca publiczności. Znakomicie udało się 
Panu skonstruować atrakcyjną mieszankę stylów, instrumentów i postaci.

- Podczas obu festiwali staram się zapewnić melomanom kontakt z jak największym spektrum repertuarowym. Dlatego też często możemy słuchać duetów: organów z towarzyszeniem innego instrumentu lub głosu. Czasami zdarza się, że organom towarzyszy nieduży zespół instrumentalny lub chór. To istotnie wpływa na urozmaicenie obu imprez. 
Kameralny charakter koncertów bardzo odpowiada naszym słuchaczom.
Dzięki takiemu zróżnicowaniu – w poprzednich edycjach festiwalu Cantus Organi udało się nam zaprezentować tak wybitnych artystów, jak m.in. Maestra Teresa Żylis–Gara (sopran),  Andrzej Chorosiński (organy), Gijs van Schoonhoven (organy - Holandia), Ann-Margaret Nyberg (sopran – Szwecja), Maurizio Corazza (organy – Włochy), Wratislavia Trumpet Consort, Paweł Hulisz (trąbka), Jean Paul Ravel (organy - Francja), Michał Micker (altówka), Gerhard Weinberger (organy - Niemcy), czy Waldemar Gromolak (gitara) ...

Fot. 3. Piotr Rojek (organy) podczas koncertu na festiwalu Cantus Organi w kościele św. Wawrzyńca w Wołowie. 
Fot. Janusz Janczyn.










- Ciekawa jestem, jakie instrumenty i głosy zabrzmią w tym roku w Oleśnicy, a jakich solistów i zespołów będziemy mogli posłuchać w Wołowie?

- Nie chciałbym ujawniać wszystkich niespodzianek... w Oleśnicy – między innymi – usłyszymy świetnego słowackiego organistę węgierskiego pochodzenia - Imricha Szabó, ponadto organy ze scholą barytonów, a także organy w duecie z Bogdanem Makalem (bas-baryton).
Natomiast w Wołowie – duet organów z saksofonem, poza tym przedstawimy słuchaczom 20-osobowy zespół instrumentów dętych z towarzyszeniem organów, trio solistów z orkiestry Leopoldinum i zupełną nowość: duet fortepianu z wiolonczelą! Szczególnym akcentem festiwalu będzie występ studenckiego duetu – Tomasza Niestrój (organy) z Krystianem Skubałą (wibrafon). Koncert ten będzie kontynuacją idei promowania młodych talentów, na realizacji której – jako dyrektorowi artystycznemu – szczególnie mi zależy.

- Czy w czasie tegorocznych festiwali będą obowiązywać jakieś konkretne 
preferencje repertuarowe?

- W Oleśnicy przeplatać się będzie sacrum i profanum, czyli sakralna i świecka muzyka organowa. Przykładem sacrum będzie tu rzadko wykonywany, bardzo trudny wykonawczo utwór o bogatej fakturze – Messe Cum jubilo pour chant et orgue, op.11, francuskiego kompozytora i organisty, Maurice’a  Duruflé.
W Wołowie – podczas trzynastej w tym roku edycji festiwalu – obszar sacrum wypełni muzyka z motywami maryjnymi.

- Myślę, że nie tylko ja będę z niecierpliwością oczekiwać inauguracji obu imprez. 
Czy już ustalono datę koncertu otwierającego tegoroczny Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej w Oleśnicy?  

- Oczywiście – serdecznie zapraszam melomanów do oleśnickiej Bazyliki Mniejszej w pierwszą niedzielę miesiąca, 7. lipca, o godzinie 19.00. 

- Czy już teraz wiadomo, kiedy rozpocznie się wołowski festiwal “Cantus Organi”?

- Inaugurację festiwalu planujemy w drugą niedzielę września. Zapraszamy więc do kościoła św. Wawrzyńca w Wołowie, 8. września. Rozpoczniemy - jak zwykle - o godzinie 18.00.

- Mam nadzieję, że zgodnie z przyjętym zarówno w Wołowie, jak i w Oleśnicy 
obyczajem, przedstawi Pan melomanom i w tegorocznej edycji własne propozycje artystyczne.  Jaki będzie program Pańskich recitali?

- W Oleśnicy będę grał pierwszego września – na koncercie finałowym. Zabrzmią moje własne improwizacje oraz kompozycje m.in. J. S. Bacha, ze wspaniałym wokalnym udziałem Bogdana Makala (bas-baryton). Z kolei festiwal „Cantus Organi” rozpocznę utworami muzyki współczesnej – słuchacze usłyszą także oryginalny duet: organy – saksofon.
- Niezmiennie, z roku na rok, rośnie grono melomanów - fanów obu festiwali, i w Wołowie, i w Oleśnicy. Nie bardzo wiem, czego mogłabym w takim razie Panu życzyć?

- Oba festiwale przed nami – niedługo lipcowa inauguracja w Oleśnicy, a późniejszy, wrześniowy koncert rozpocznie festiwal „Cantus Organi” w Wołowie. Organizacja programu artystycznego tych festiwali to dla mnie corocznie ogromne wyzwanie, ale jednocześnie duża  przyjemność i satysfakcja.
Tymczasem w maju przyszłego roku – czeka nas trzecie wydarzenie, o którym dzisiaj nie rozmawialiśmy: Międzynarodowy Festiwal Muzyczny w Nowogrodźcu: „Muzyka u Józefa Ignacego Schnabla”. Mam nadzieję, że edycja 2014 będzie równie udana i interesująca, jak tegoroczna.

- Czy mogę wobec tego liczyć na kolejną rozmowę z Panem w przyszłym roku – przed majowym wydarzeniem muzycznym  w Nowogrodźcu?

- Oczywiście, z przyjemnością opowiem o planach repertuarowych, a także o meritum  festiwalu schnablowskiego: dwóch niezwykłych instrumentach, którymi dysponujemy właśnie w Nowogrodźcu.


Rozmawiała Beata Bigda
Wrocław, lipiec 2013 r.

Na podstawie tego tekstu powstał artykuł - wywiad,  który ukazał się na łamach dwutygodnika "Ruch Muzyczny" (podwójny nr 16/17 z 4 sierpnia 2013 roku).