Savoir-vivre XXI wieku (1)
Odcinek pierwszy:
O wsiadaniu i wysiadaniu, a także o wchodzeniu i wychodzeniu, no i w końcu o wjeżdżaniu i wyjeżdżaniu.
(Na autoszkolenie nigdy nie za późno!
Bardzo przydatny jest taki savoir-vivre i warto czasem sobie posłuchać,
albo poczytać - w każdym wieku)
Chociaż jest to proste, bo opiera się na logicznych zasadach -
z bliżej nieokreślonych powodów często łamiemy tę zasadę w codziennym życiu.
Chodzi o wchodzenie do pomieszczeń, a także o wsiadanie do pojazdów komunikacji miejskiej (lub międzymiastowej).
To przecież zupełnie jasne, że jeśli podchodzimy do drzwi tramwaju, czy autobusu, albo nawet pociągu - pojazdów, które zatrzymują się na krótko, po czym jadą dalej - trzeba najpierw wypuścić wysiadających, by móc już bez przeszkód przedostać się przez wąskie drzwi i znaleźć miejsce dla siebie w środku.
Ta sama zasada obowiązuje wchodzących do wszelkich pomieszczeń - najpierw wypuszczamy wychodzących, by "uwolnili" przestrzeń dla nas - i byśmy mogli wejść do środka,
i znaleźć tam dla siebie miejsce...
Powszechny brak kindersztuby w opisanych wyżej sytuacjach przekłada się "automatycznie" na podobne zachowania wśród kierowców.
Ostatnio wzięłam się na sposób: po prostu nie ustępuję, jeśli nadjeżdżający z naprzeciwka nie porusza się po swoim prawowitym pasie ruchu na wąskiej drodze, obstawionej zewsząd parkującymi na chodnikach i pasie drogowym autami.
Trudno - stoimy i czekamy, aż zorientuje się, że "na chama" nie da się przejechać. Czasem trwa to dłuuugo...
Ostatni taki "rycerz" zajechał mi drogę i nie chciał się wycofać dopóki za mną, na "moim" pasie, nie pojawił się następny samochód (tym razem z mężczyzną za kierownicą).
Stojąc przed naszą dwójką jednak zrezygnował i zjechał w końcu na bok.
A kiedy jest odwrotnie? - Przepuszczam, oczywiście!
Jadąc z konieczności po nie swoim pasie, zatrzymuję się i czekam, aż przejedzie kierowca, który porusza się po swoim pasie ruchu w przeciwnym kierunku.
Niestety - nie wszyscy takie zachowanie cenią, a stosuje te zasady na co dzień mniejszość...
Beata Bigda,
Wrocław, grudzień 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz