Zamieszania mamy moc z letnimi nocami dwiema,
z których pierwsza - to Noc Kupały, słowiańska Sobótka,
druga zaś - Świętojańską nazywana bywa.
najkrótszą noc roku - letnie przesilenie słońca -
świętowano aż do brzasku następnego dzionka,
czcząc siły natury i żywiołów moce - od zarania, niezmiennych życia towarzyszy:
ogień i wodę, słońce i księżyc, urodzaj i płodność, radość i miłość.
Po wiekach wielu, wigilię św. Jana Chrzciciela,
wieczór dwudziestego trzeciego dnia czerwca,
wybrali hierarchowie na nowy obyczaj: święcenia wody,
by ze swoją wiarą zasymilować pogańskie zwyczaje,
których wyplenić żadną inną siłą nie byli już w stanie.
Mijały dni, miesiące, kolejne stulecia - zrosły się obie noce
w święto płodnego lata - łącząc obrzędy dawne oraz nowe:
miłosne uniesienia przekazywane wodą przez świetliste wianki,
rytuały oczyszczania: w kąpieli i przez śmiałe skoki ponad płomieniami...
Najpiękniejszą tradycją stały się słynne spacery parami po lesie
w poszukiwaniu niedosiężnego, tajemniczego kwiatu paproci,
który pono obdarzał siłą, mądrością, bogactwem - lecz tylko tych,
co w okamgnieniu - piorunowym błysku - ujrzeć go zdołali.
Cudowne to święto - nie dziwi, że kultywują je nie tylko Słowianie,
ale też ludy bałtyckie, germańskie, celtyckie...
nawet Estończycy, Finowie, Litwini - obchodzą je z zapałem!
Zerwijmy więc z Walentym - zimnym lutowym świętym!
Letnia, powabna noc czerwcowa - miłosnym umizgom służyć gotowa!
Beata Bigda
Wrocław, czerwiec 2014
Beata Bigda
Wrocław, czerwiec 2014