piątek, 10 lutego 2017

Na Wschodzie bez zmian?


Z Adamem Balcerem, szefem projektu Eurazja w think thanku WiseEuropa, o sytuacji w Eurazji Centralnej, dekalogu polskiej polityki wschodniej, geopolityce, możliwościach, szansach, zaniedbaniach, związkach ekonomicznych ze Wschodem, koalicji
w UE i NATO na rzecz krajów Partnerstwa Wschodniego, pamięci historycznej, Polakach na Wschodzie, zachodnim kontekście polskiej polityki wschodniej i receptach na poprawę polskiej strategii rozmawia Beata Bigda.

  

Adam Balcer

Szef projektu w WiseEuropa oraz badacz krajowy w European Council on Foreign Relations. Pracownik naukowy w Studium Europy Wschodniej UW, wykładowca w Akademii Dyplomatycznej.
W latach 2005-2009 - kierownik projektu tureckiego w Ośrodku Studiów Wschodnich UW. W okresie 2009-2013 - dyrektor programu w demosEuropa Centrum Strategii Europejskiej. W latach 2011-2012 - członek zespołu doradców Prezydenta RP ds. Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa, natomiast w okresie 2013-2014 - ekspert w Prezydenckim Programie Eksperckim „Laboratorium Idei”.
W latach 2015-2016 - dyrektor programowy Konferencji „Polska Polityka Wschodnia”, organizowanej przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu. 
Autor licznych artykułów i raportów (w kraju i zagranicą) na temat Bałkanów, Turcji i państw byłego ZSRR. Współautor książek Polska na globalnej szachownicy (2014), Orzeł i półksiężyc. 600 lat polskiej publicystyki poświęconej Turcji (2014).



Beata Bigda:

Podczas konferencji "Polska polityka wschodnia 2015", zorganizowanej we Wrocławiu przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego przedstawił pan raport: Na Wschodzie bez zmian? Polska polityka wschodnia - stan obecny i perspektywy, który ogniskował się przede wszystkim (choć nie tylko) na stosunkach Polski z krajami byłego ZSRR, ze szczególnym uwzględnieniem Ukrainy. Jak dzisiaj brzmi odpowiedź na pytanie zadane w tytule pańskiej analizy?

Adam Balcer: 

Masowe demonstracje, rewolucje i konflikty zbrojne na Wschodzie wyraźnie wskazują na przełom we wszystkich wymiarach (gospodarczym, geopolitycznym, społecznym, tożsamościowym, politycznym), do jakiego dochodzi ostatnimi laty w krajach poradzieckich. Dotychczasowe, postsowieckie modele rozwoju ekonomicznego i legitymizacji politycznej wyczerpują się. Istotne zmiany zachodzą również w sferze demograficznej. Następuje sukcesywny wzrost udziału procentowego muzułmanów w przestrzeni poradzieckiej. Około 2050 roku będą stanowić niewiele mniejszą część mieszkańców byłego ZSRR niż etniczni Rosjanie. Migracje także będą zmieniać strukturę poszczególnych regionów Rosji. Następują na naszych oczach dramatyczne geopolityczne przesunięcia tektoniczne. Taka sytuacja wywiera istotny wpływ na układ sił nie tylko w skali kontynentu, ale nawet globalnie. 


- W podsumowaniu raportu (Dekalog polskiej polityki wschodniej – rekomendacje) podkreślił pan znaczenie, jakie ma dla naszej sytuacji w światowym układzie sił kształtowanie stosunków między Polską a krajami Kaukazu Południowego i Azji Centralnej. Dlaczego to takie ważne?

- Obszar poradziecki, rozumiany jako terytoria carskiej i komunistycznej Rosji, to pojęcie dziś anachroniczne. Przestrzeń poradziecka nie jest zamkniętą monadą. Azja Centralna to nie tylko pięć republik byłego ZSRR, ale także Afganistan, Północny Iran, region autonomiczny Chin, czyli prowincja Sinciang, którą zamieszkuje ludność uyghurska – pięta achillesowa Państwa Środka oraz – w pewnym stopniu – także Mongolia. Chiny wchodzą od kilkunastu lat na wielką skalę do Azji Centralnej. Ich współpraca z Rosją uległa wyraźnej intensyfikacji i pogłębionej asymetrii na korzyść Pekinu. Na Kaukazie Południowym Turcja i w mniejszym stopniu Iran uzyskały istotne wpływy, gdyż ich północno-wschodnie terytoria stanowią integralną część tego regionu. Azja Centralna ma zdecydowanie starsze związki historycznie z Chinami i z Bliskim Wschodem niż z Rosją; z kolei Bliski Wschód był przez wieki powiązany z muzułmańskimi wspólnotami Kaukazu, Powołża czy Azji Centralnej. 
Elitarne jednostki ISIS w Syrii pochodzą z tych regionów. Biorąc pod uwagę te powiązania - bardziej uzasadnione jest użycie pojęcia „Eurazja Centralna” wobec przestrzeni między Chinami i UE oraz Półwyspem Indyjskim i właściwym Bliskim Wschodem.


- Rosja, jaką znamy, jednak nie zniknie...


- Rosja jest i pozostanie bardzo ważnym graczem w przestrzeni Eurazji Centralnej. Po długim okresie kurczenia się jej wpływów – podjęła próbę reintegracji i odzyskania kontroli nad światem poradzieckim poprzez skupianie na powrót ziem sowieckich w ramach Unii Eurazjatyckiej. Przeciwstawia się narastającej samodzielności byłych „kolonii”, a także zacieśnianiu związków obszaru poradzieckiego z sąsiednimi regionami. Jednak w przypadku większości krajów byłego ZSRR te starania Rosji długoterminowo są skazane na porażkę.
Rosja oprócz siły militarnej nie ma wystarczających narzędzi wpływu. Natomiast naga siła wystarczy do oderwania części terytorium byłej kolonii, ale nie do jej trwałego podporządkowania. Dlatego w polskiej polityce zagranicznej jednym z celów długoterminowej strategii wschodniej powinno być odejście od rosyjskocentrycznego paradygmatu obszaru poradzieckiego i przyjęcie paradygmatu euroazjatyckiego, który uwzględnia (wspomniane przed chwilą) procesy geopolityczne, zachodzące tam od 1991 roku. Taka metoda pomogłaby wpisać polską politykę wschodnią w szerszy, globalny kontekst.


- Jakie są pańskie recepty na realizację tej strategii przez Polskę?

- Polska na arenie unijnej powinna postarać się o uzyskanie statusu eksperta do spraw Morza Bałtyckiego, Kaukazu Południowego i Azji Centralnej. Wymagałoby to otwarcia ambasad w Afganistanie, Turkmenistanie i Mongolii, zorganizowania wydziału promocji handlu i inwestycji w Baku lub Tbilisi oraz rozwoju na polskich uniwersytetach centrów badawczych, zajmujących się Azją Centralną i Kaukazem. Na tych dwóch obszarach powinniśmy podjąć szczególnie bliską współpracę z Kijowem, który jest tam znacznie aktywniej zaangażowany, niż Warszawa. 


- Podkreśla pan, że ocieplenie stosunków polsko-rosyjskich jest obecnie niemożliwe, wskazując jednak na niedocenianie znaczenia „pracy u podstaw”– czyli rozwoju relacji z poszczególnymi regionami Rosji i wsparcia dla rosyjskiego społeczeństwa obywatelskiego. Interesująca jest też pańska propozycja rozszerzenia kontaktów biznesowych z niektórymi regionami Rosji (Kaliningrad, Tatarstan, Baszkiria). Jakie mamy realne możliwości takich działań przy jednoczesnym silnym oporze – wręcz wrogości – ze strony Rosji Putina?

- Przede wszystkim powinniśmy wyjść poza Moskwę, Petersburg i okolice. Mimo, że nie mam złudzeń: skomplikowana sytuacja polityczna i trudne warunki ekonomiczne w Rosji nie dają polskiemu biznesowi większych szans na sukces. Jednak nie możemy rezygnować! Kaliningrad to enklawa granicząca bezpośrednio z Polską. Baszkiria i Tatarstan to z kolei duży rynek – bogate w zasoby regiony nierosyjskie, zamieszkiwane przez bardzo podobne do siebie dwa narody, stanowiące największe skupisko nie-Rosjan w Rosji. Te narody będą odgrywać w Rosji istotną rolę w przyszłości. Niestety zawieszając jednostronnie mały ruch graniczny z Kaliningradem Polska sama strzela sobie w stopę i robi prezent prezydentowi Putinowi. 


- Jedna z rekomendacji w pańskim Dekalogu polskiej polityki wschodniej wskazuje na pilną potrzebę ocieplenia relacji z Białorusią i współpracę w tej kwestii z państwami bałtyckimi: Litwą, Łotwą i Estonią.

- W kontaktach z Białorusią powinniśmy mieć świadomość, że zmiany w polityce zagranicznej i systemie politycznym tego kraju są mało prawdopodobne. Tym bardziej należy jednoznacznie dać do zrozumienia, że celem naszych prób ocieplenia relacji nie jest przeprowadzenie rewolucyjnej zmiany systemu, lecz wsparcie dla rozwoju relacji Białorusi z Zachodem oraz dialogu między władzą a umiarkowaną opozycją. Obecne otwarcie Polski na Białoruś jest zasadne, ale istnieją obawy, że będzie się ono odbywać kosztem zupełnej rezygnacji przez Warszawę z kwestii wsparcia dla białoruskiego społeczeństwa (w tym obywatelskiego), o czym świadczy decyzja o drastycznym ograniczeniu dotacji dla TV Bielsat i „rusyfikacja” jej języka emisji. Nie można także poprzez zbliżenie z Mińskiem legitymizować Unii Eurazjatyckiej jako równoprawnego partnera Unii Europejskiej, co mogliśmy zauważyć podczas wizyty wicepremiera Morawieckiego na Białorusi. 


- Jakie według pana są najważniejsze zadania polityki polskiej wobec Białorusi?

- Wprowadzenie w życie umowy o małym ruchu granicznym, zniesienie wiz dla Polaków podróżujących na Białoruś (moglibyśmy tutaj powołać się na przykład polityki Armenii wobec obywateli UE), zdecydowane poparcie negocjacji białorusko-unijnych w sprawie liberalizacji wiz, znaczne zwiększenie liczby studentów z Białorusi oraz kursów języka polskiego na polskich uczelniach, rozwój współpracy na poziomie lokalnym (Lublin, Białystok – Grodno, Brześć) i uzyskanie ułatwień dla polskiego biznesu.  


- Dlaczego atmosfera na Litwie jest tak pełna uprzedzeń do Polski? Czy to kompleks małego kraju i obawa przed naszymi „neokolonialnymi” skłonnościami? 

- Rzeczywiście, na Litwie istnieją lęki przed dominacją polską i problem polskiej mniejszości. Jej prawa powinny zostać poszerzone. Jednak polska mniejszość przejawia silnie prorosyjskie sympatie - zarówno elita jak i społeczeństwo - o czym w Polsce mało się mówi. Co więcej, rząd w Warszawie bezwarunkowo popiera polską mniejszość. Taka postawa środowiska polskiego i Warszawy plus zaszłości historyczne nie pomagają w ułożeniu dobrych stosunków pomiędzy naszymi krajami. Bardzo ważne jest także dostrzeżenie, że Litwini zmieniają nastawienie do własnej przeszłości, odkrywając w swoich dziejach rolę spolonizowanej często szlachty, identyfikującej się z Wielkim Księstwem Litewskim. Nie przypadkiem trylogia Silva rerum, autorstwa Kristiny Sabaliauskaitė, traktująca o siedemnastowiecznej i osiemnastowiecznej szlachcie polsko-litewskiej, stała się hitem czytelniczym w Litwie z masowym nakładem. 


Co możemy zrobić, żeby poprawić istniejącą niedobrą sytuację?



- Powinniśmy także krytycznie spojrzeć na istniejący w Polsce obraz sąsiadów. Gdy kibice Lecha wywieszają gigantyczny transparent „Litewski chamie uklęknij przed polskim panem” – to naprawdę ręce opadają. Żaden z tych prawdziwych Polaków z pewnością nie wie, że pod koniec XIX w. w spisie powszechnym zdecydowana większość licznej szlachty na Żmudzi uznała litewski za język ojczysty. Musimy także zyskać bardziej zrównoważony pogląd na temat rzeczywistych przyczyn dzisiejszych polsko-litewskich nieporozumień. Przytoczę kilka wymownych faktów: najważniejsi polscy politycy publicznie wyrażają dezaprobatę dla członkostwa Litwy w Unii Europejskiej. Inni twierdzą, że sytuacja Polaków na Litwie jest gorsza niż na Białorusi i w efekcie polscy żołnierze będą się zastanawiać, czy pomóc wszystkim Bałtom w razie agresji Rosji. To są wypowiedzi skandaliczne, uderzające w fundamentalne interesy Polski (zasada solidarności sojuszniczej). Z kolei Trybunał w Strasburgu orzekł, że Polacy na Litwie w niektórych kwestiach dotyczących praw mniejszości, mimo naszych protestów, nie są dyskryminowani.  



- Polska, z poparciem Szwecji, jest twórcą programu Partnerstwa Wschodniego, które ma w przyszłości przygotować objęte nim państwa do akcesji w Unii Europejskiej. Jak wzmocnić nasze koalicje w UE i NATO na rzecz krajów PW, czyli: Białorusi, Ukrainy, Mołdawii, Gruzji, Azerbejdżanu i Armenii?


- Tym większa będzie nasza zdolność koalicyjna, im silniejsze będą realne polskie wpływy na Wschodzie. Zyskamy wówczas pozycję wiarygodnego i atrakcyjnego partnera. Powinniśmy być szczególnie asertywni wobec Niemiec, przedstawiając koncepcje i inicjatywy w sprawie współpracy z Berlinem na Wschodzie. Niestety, obecny rząd ze względu na anty-niemieckie uprzedzenia oraz politykę wewnętrzną („dobra zmiana” wzorowana na Orbánie) ma zdecydowanie gorsze relacje z Berlinem oraz Brukselą. W wymiarze wschodnim niezwykle ważne są także nasze relacje ze Skandynawami, szczególnie ze Szwecją. Łączą nas wspólne interesy wobec Rosji i Europy Wschodniej - jednak ze względów ideologicznych 
(kontrrewolucja kulturalna wobec „lewactwa”, multi kulti, politycznej poprawności i liberalnej demokracji) Polska za strategicznego partnera w Europie wybrała Węgry… jedno z najbardziej prorosyjskich państw w UE.
Polska powinna promować w UE zwiększenie wymiaru społecznego Partnerstwa Wschodniego przy wzmocnieniu działań pozarządowych (finansowanie i instytucjonalizacja współpracy społeczeństw obywatelskich UE i PW w szerokiej skali). Trudne będzie wprowadzenie w życie umów stowarzyszeniowych. Nie powinniśmy zapominać o konieczności przekonywania instytucji i państw członkowskich do wspierania w ramach PW projektów poświęconych historii, kulturze i tożsamości. Jak pokazała rewolucja godności na Ukrainie - ta niedoceniana w Europie kwestia jest niezwykle ważna.




- Specjaliści często spierają się na temat różnic w pamięci historycznej naszej i naszych sąsiadów. Stawiany jest warunek przeprosin (np. od Ukraińców za Wołyń) – przed podjęciem pełnowartościowej współpracy. Czy wspólny interes nie jest czynnikiem mocniej spajającym niż historyczne rozliczenia? 

- Nasze kłopoty z pamięcią historyczną są problemem złożonym. Polskie elity polityczne zbyt często dostosowują się do nastrojów społecznych, zamiast aktywnie kształtować pamięć historyczną. Z jednej strony w polskiej, wyidealizowanej interpretacji historycznej zawsze byliśmy i jesteśmy ofiarą oraz bohaterami. Na przykład wielu Polaków jest głęboko przekonanych, że podczas II wojny światowej cierpieliśmy bardziej niż Żydzi i masowo ich ratowaliśmy. W naszej wizji przeszłości nieodmiennie byliśmy wspaniali. Pamięć o ciemnych kartach naszej historii jest bardzo ograniczona. Z drugiej strony tendencja środowisk liberalnych do potępiania własnych win przyjmuje charakter absurdalny. Prawie każdy słyszał o Jedwabnem, prawie nikt nie zna wybitnych polskich polityków pochodzenia żydowskiego w elicie przedwojennej. Poważnym problemem w relacjach z naszymi wschodnimi sąsiadami może stać się umacnianie się nad Wisłą sielankowej wizji mitu kresowego oraz idei polskiej misji cywilizacyjnej na Wschodzie. Towarzyszy im oparty na kilku kliszach obraz Ukraińców czy Białorusinów, którzy stanowią jedynie tło dla naszej opowieści. 
Od tych pierwszych oczekujemy, że staną w prawdzie i uznają rzeź wołyńską za ludobójstwo. Uznaję co najmniej część zbrodni UPA na Polakach za ludobójstwo i fakt, że nie ma mowy o symetryczności ze zbrodniami polskimi. Uważam, że powinniśmy starać się przekonać Ukraińców do zmiany ich afirmacyjnego stosunku do UPA. Jednak równocześnie niepokoi mnie kanoniczny stosunek w Polsce do historii polsko-ukraińskiej: uznanie, że istnieje jedna, nasza prawda i niemożliwe jest jej zniuansowanie - czyli uwzględnienie niektórych poglądów historiografii ukraińskiej.  
Co więcej, film Wołyń może wzmocnić głęboko zakorzenione stereotypy przedstawiające Ukraińców jako dzikich rezunów. 


- Sytuacja zamiast się poprawiać, ulega pogorszeniu?

- W zeszłym roku w badaniach CBOS po raz pierwszy liczba Polaków nielubiących Ukraińców była większa niż darzących ich sympatią. Spora grupa była obojętna. Stosunek Ukraińców do nas jest natomiast bardzo pozytywny. A pamiętajmy, że budowany obecnie kształt polskiej tożsamości będzie miał kluczowy wpływ na charakter naszych relacji ze Wschodem. Bezkrytyczny kult Żołnierzy Wyklętych i Narodowych Sił Zbrojnych, flirt władzy ze skrajną prawicą oraz afirmacyjny stosunek do Romana Dmowskiego i tradycji endeckiej, obecne w tych formacjach motywy mocarstwowe wobec wschodnich sąsiadów i ich prorosyjskie inklinacje, a także przypadki zbrodni powodują, że cała polska polityka wschodnia staje pod wielkim znakiem zapytania.


- Znów powraca pytanie, co zrobić, by zmienić złą sytuację?

- Jednym z priorytetów polskich instytucji publicznych powinno być upowszechnienie wiedzy na temat Wschodu poprzez zwiększenie obecności tematyki wschodniej w programach szkolnych i polskich mediach. Zastanawiając się nad zderzeniem historycznych sporów z chęcią rozwoju współpracy ekonomicznej, za wzór Polsce stawia się często pragmatyzm relacji niemiecko-rosyjskich, skupionych rzekomo na teraźniejszości. Jednak także w ich przypadku historia odgrywa ważną rolę. Po stronie niemieckiej istnieje poczucie winy wobec Rosjan, chociaż ofiarami byli w bardzo dużym stopniu obywatele ZSRR innych narodowości, a ponadto za część ofiar w tym okresie odpowiedzialny był Stalin. Dziś Merkel przeciwstawia się stanowczo promowanej przez Rosję afirmacji i rehabilitacji paktu Ribbentrop-Mołotow. Choć Niemcy wciąż mają relacje z Rosją lepsze niż Polska, handel rosyjsko-niemiecki, tak jak polsko-rosyjski, znalazł się w zapaści ze względu na kryzys ekonomiczny w Rosji.


- Jakie kroki powinniśmy podjąć, by wzmocnić proces integracji naszych wschodnich sąsiadów ze strukturami świata zachodniego?

- Przede wszystkim Polska powinna opracować długoterminową, kompleksową strategię polityki wschodniej. Z perspektywy Polski najważniejszą kwestią jest przyszłość Ukrainy, największego kraju byłego ZSRR, który zajmuje także niezwykle ważne miejsce w imperialnej polityce tożsamościowej i historycznej Rosji.
Dlatego jednym z najważniejszych celów Polski powinno być uznanie modernizacji i demokratyzacji Ukrainy – oraz jej integracji europejskiej – za najważniejsze zadanie polskiej polityki zagranicznej w perspektywie najbliższej dekady. To niemal równie istotne, jak nasze członkostwo w UE i NATO w latach dziewięćdziesiątych. Polska jest bardzo mocna w słowach, natomiast gorzej wypada w działaniach (pomoc finansowa, umowy, regularne wizyty, inwestycje).

Z drugiej strony Polska powinna zadbać o znajomość Wschodu w krajach zachodnich. Pomogłoby w tym utworzenie programu wsparcia tłumaczeń prac naukowych i beletrystyki, poświęconych tematyce wschodniej z różnych języków krajów byłego ZSRR (przede wszystkim na język angielski, polski i rosyjski). Następnym krokiem powinno być stworzenie w TV Polonia sekcji wschodniej, nadającej atrakcyjne programy polskie z napisami w językach obcych.


- Czy wymiana myśli, jaka miała miejsce podczas konferencji PPW, może mieć istotny wpływ na zmianę kierunków w polskiej polityce zagranicznej?

- Chciałbym, by tak było. Jednak nie bez powodu czuję się często jak Don Kichot walczący z wiatrakami. Potrzebujemy w Polsce polityka – wizjonera, który byłby zdolny prowadzić przemyślaną, spójną i konsekwentną strategię na niwie międzynarodowej oraz rozumiał długoterminowe procesy zachodzące na świecie. Przed Polską stoją bardzo poważne wyzwania na arenie międzynarodowej, związane z agresywną polityką Rosji, niestabilnością Bliskiego Wschodu, prorosyjskimi skłonnościami nowego prezydenta USA, niejasną przyszłością UE czy wzrostem potęgi Chin; zaś świat to naczynia połączone.
Przedstawiciele naszej klasy politycznej zdają się nie dostrzegać powagi sytuacji. Polityka zagraniczna nigdy nie była tak bardzo zakładnikiem spraw wewnętrznych jak obecnie pod rządami Prawa i Sprawiedliwości. Mamy kiepskie media informacyjne. Polacy wiedzą o świecie zatrważająco mało. Według badań ośrodka IPSOS – w teście na poziom ignorancji w wiedzy o świecie współczesnym - polskie społeczeństwo zajmuje niechlubną drugą pozycję po włoskim. Poziom czytelnictwa, zawsze niski, jest dziś zatrważający. Brakuje mądrych programów edukacyjnych w szkołach– ukazujących w nowym, atrakcyjnym świetle naszą historię, szczególnie dziedzictwo I RP. 



- Wiemy za mało, a w dodatku nie mamy się od kogo uczyć?

- Mieliśmy kryzys uchodźczy w Europie – cóż można było usłyszeć od wielu polskich polityków i dziennikarzy o islamie i muzułmanach w odniesieniu do Polski? Ksenofobia oparta na stricte etnicznej definicji narodu ściśle powiązanego z rzymskim katolicyzmem. Statystyki nie kłamią. Media prorządowe znacznie bardziej skupiły się na przedstawieniu islamu jako rzekomo śmiertelnego zagrożenia dla Polaków, poświęcając zdecydowanie mniej czasu Rosji.
Poziom ignorancji jest naprawdę porażający. Islam,
 najbardziej podzielona i zróżnicowana wspólnota religijna, jest przedstawiana często jako monolit. Nie ma refleksji nad możliwością wykorzystania przez Rosję masowej islamofobii Polaków poprzez skierowanie ich uwagi na kwestie poboczne i wzmacnianie niechęci do „zepsutego” Zachodu. Ale czego można oczekiwać od rządu, który nie robi nic, gdy środowiska skrajnej prawicy wsparte przez Moskwę grają kartą antyukraińską, antyzachodnią i umacniają swoje wpływy wśród młodzieży?  
Szczerze mówiąc, bardzo trudno być optymistą i wierzyć w poprawę sytuacji.


Rozmawiała Beata Bigda
Wrocław, 2016.



Artykuł ten ukazał się na łamach miesięcznika ODRA - 2 - luty - rok MMXVII / 2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz